W pokoju wspólnym Gryffindoru nie było wiele osób. Zdecydowana większość
spędzała ostatnie dni szkoły na świeżym powietrzu. Natomiast w bibliotece, jak
zawsze widziano dużo uczniów przygotowujących się do SUM'ów i owutemów, tak
teraz było pusto. Przez otwarte okno wieży Godryka dochodziły do Harry'ego
radosne rozmowy o zakończonych egzaminach. Wszyscy wokół byli szczęśliwy, ale
nie Harry. Uczucie, które go ogarniało było o wiele większe od szczęścia. Nie
wiedział, czy takie istnieje, ale właśnie tak się czuł. I pomyśleć, że jeszcze
dzień wcześniej był przekonany, że jego ojciec chrzestny nie żyje!
Dumbledore zaraz po powrocie z Ministerstwa Magii rozmawiał z Harrym o
tym. Mówił, że Syriusz go kochał, i że nigdy by bezczynnie nie przebywał na
Grimmlaud Place 12, gdy jego chrześniakowi groziło niebezpieczeństwo. Słowa
Dyrektora trafiły prosto w serce Harry'ego. Ostatnie dni pogrążał się we
wspomnieniach. Nie zdążyłem mu wszystkiego powiedzieć, jak bardzo jest dla mnie
ważny, jak doceniam wszystko, co dla mnie robi... Powtarzał nieustannie te
słowa w duchu wczoraj wieczorem w swoim dormitorium. Zasłonił wcześniej kotary
od łóżka, by nikt mu nie przeszkadzał. Czuł w ten czas jak strata Syriusza
rozrywała mu brutalnie serce na milion kawałów, jak przeszywa je rozgrzany do
białości sztylet, jak zimne ostrze niemiłosiernie tnie jego duszę. Ból, jaki
się w nim rozgrywał był nie do zniesienia. Kiedy nikt nie przebywał obok niego
to miał ochotę krzyczeć, płakać, śmiać się – wszystko, byle Syriusz żył. Nie
mógł wytrzymać myśli, które tłukły się w jego głowie: ,,To moja wina... Gdybym
opanował oklumencję... Gdybym posłuchał Hermiony... Nie byłbym w tym durnym
Ministerstwie! Syriusz żyłby, nadal się uśmiechał, żartował, przytuliłby jak
syna... A teraz już nie wróci.'' Albus Dumbledore powiedział Harry'emu, że nie
może się obwiniać, ale on jednak nie potrafił. To, co przeżywał nie życzył
nikomu, nawet wrogowi takiemu jak Lord Voldemort. Do tego wszystkiego
dochodziła pustka. Czuł się bardziej niż kiedykolwiek samotny, pozbawiony chęci
życia. Dlaczego życie jest tak cholernie niesprawiedliwe? Najpierw rodzice, a
teraz jego ojciec chrzestny. ,, To okrutne, że ty i Syriusz spędziliście tak
mało czasu razem. Brutalne zakończenie tego co powinno być długą i szczęśliwą
relacją.'' Kolejne słowa Dyrektora, które plątały się wśród całego chaosu w
głowie. Tak, znali się dwa lata, ale tak naprawdę mało kiedy się widzieli.
Dziesięć miesięcy w szkole, pozostały czas u Dursley'ów. Właściwie mniej niż
dwa miesiące, ponieważ ostatnie tygodnie przed rozpoczęciem nauki był na
Grimmlaud Place 12, gdzie głównie pomagał w sprzątaniu domu. Jednak w tamtym
momencie nie było już to istotne, właściwie nic się nie liczyło. Harry
zastanawiał się tylko, kiedy będzie pogrzeb Syriusza. Ta myśl z bólem
przychodziła mu do głowy, ale musiał ją zaakceptować. Musi jakoś żyć dalej mimo
rozdartego serca...
Odsłonił po długim czasie kotary od swojego łóżka. Był sam w
dormitorium. Zbliżała się pora kolacji, więc mozolnie udał się do Wielkiej
Sali. Idąc korytarzami Hogwartu przez cały czas rozmyślał o wydarzeniach sprzed
dwóch dni. Zastanawiał się też jak u Rona i Hermiony. Chciał samotności, ale
też ich potrzebował. To jego najlepsi przyjaciele i ufał im. Jednak nie czuł
się jeszcze gotowy, by z nimi porozmawiać o nocy w Ministerstwie. Zastanawiał
się też jak u reszty przyjaciół, którzy mu towarzyszyli: u Luny, Ginny i
Neville'a. Ostatnim razem jak był dziś rano to czuli się lepiej. Był im
wdzięczny za to, że zachcieli mu pomóc, ale też przeklinał się w duchu, że ich
tak naraził. Mogli przeze mnie zginąć jak Syriusz...
Był już prawie blisko drzwi od Wielkiej Sali, kiedy zatrzymał go donośny
i surowy głos za plecami. Gwałtowanie się odwrócił na słowo ''Potter!''.
Odwrócił się i ujrzał śpieszącą w jego kierunku profesor McGonagall. Wyglądała
na dość przejętą.
-—Tak, pani profesor?
— Potter, masz natychmiast udać się do gabinetu dyrektora. I to szybko.
Hasło to dyniowy mus. Z pewnością informacja, którą chce ii przekazać bardzo
cię ucieszy.
,,A więc coś mnie może ucieszyć?'' pomyślał w duchu jakby to, co mówiła
Minerwa McGonagall było niedorzeczne. Chyba tylko to, że Syriusz żyje mogło
poprawić znacznie humor Harry'ego. Jednak w głębi serca wiedział, że tak nie
będzie. Nie widział sensu, by iść do Dumbledore'a, ale mimo wszystko musiał.
Bez słowa ruszył w kierunku kamiennego gargulca, kiedy McGonagall
zatrzymała go na chwile.
— Potter, nie bądź taki smętny. Nie wiesz, co cię czeka jeszcze dziś. —
Odrzekła krótko po czym odeszła w stronę Wielkiej Sali. Harry mógł przysiąc, że
widział w pewnym momencie jak się uśmiecha.
Stał jeszcze chwilę osłupiały. Ma nie być smętny? Przecież Syriusz nie
żyje! Czy ona zdaje sobie sprawę, jak on, Harry Potter, czuje się teraz? Czy
ktokolwiek to wie? Niby co ma się wydarzyć, że smutek zamieni się w radość?
Voldemort został złapany przez Ministerstwo? Może Bellatriks? Chciał pomścić
owej nocy swojego ojca chrzestnego, ale przypomniały mu się jego własne słowa:
,,Myślę, że ojciec nie chciałby, żeby jego przyjaciele zostali mordercami.'' To
go powstrzymywało od rzucenia na Śmierciożerczynię zaklęcia Cruciatus.
Wiedział, że nie tędy droga. Syriusz nie chciałby, aby Harry ją zabił. Nie
pragnąłby, aby jego chrześniak stał się mordercą. Tego był więcej niż pewny.
Zdał sobie po chwili sprawę, że nadal stoi w tym samym miejscu. Szybko
więc ruszył w stronę wieży dyrektora. Jaką informacje ma dla niego profesor
Dumbledore? Czy zmieni coś ona? Wątpił w to. Nie miał zamiaru tam iść, ale
musiał. W końcu dyrektor na marne by go nie wezwał.
I nim się obejrzał, był już obok kamiennego gargulca.
— Dyniowy mus — powiedział bez żadnego przekonania.
Gargulec przepuścił Gryfona, który zaczął w pośpiechu wspinać się na
górę. Gdy stanął przed drzwiami gabinetu zawahał się na chwile. Po raz kolejny
miał pokusę, by odwrócić się i odejść. Ta informacja przecież nic nie zmieni.
Co mogło być teraz ważniejsze od śmierci Syriusza?
Nim zdążył cokolwiek zrobić, otworzył mu drzwi Albus Dumbledore. Wyglądał
na bardzo zmęczonego, ale – co zaskoczyło Harry'ego – uśmiechał się. Co się
dzieje? Z czego się Dumbledore cieszył? Nie było przecież żadnego powodu do
tego.
Dyrektor odsunął się w bok bez słowa i Harry wszedł do środka.
— Usiądź proszę - poprosił dziwnie spokojnym głosem, siadając za
biurkiem.
— Dziękuje, postoje.
Dumbledore, który wpatrywał się w feniksa, przeniósł spojrzenie na
Harry'ego. Nie było w nim urazy, tylko nadal uśmiechał się, co wydawało się być
dla Gryfona nie na miejscu.
— Nalegam jednak, byś usiadł. Bardzo cię proszę.
Harry walczył chwile ze sobą i stwierdził, że nie ma co się buntować.
Usiadł tam, gdzie zazwyczaj kiedy bywał u dyrektora. Przypomniała mu się wtedy
pierwsza wizyta, gdy uczęszczał wtedy na drugim roku w Hogwarcie. Było to po
wyjściu z Komnaty Tajemnic. Tak bardzo teraz wydawało mu się odległe to
wspomnienie, jakby przeczytał je w jakiejś starej książce. Jednak to nie miało
dla niego teraz znaczenia. Czy coś jeszcze miało znaczenie...?
Dyrektor wpatrywał się w Harry'ego jakby nie wiedział jak ma ową
informację przekazać. Przyjrzał mu się za swoich okularów-połówek, po czym
spojrzał w stronę okna. Właśnie zachodziło słońce.
— Wezwałem cię w bardzo ważnej sprawie. Gdyby taka nie była to wiedz, że
jadłbyś teraz w Wielkiej Sali. I zapewne ja także. Jednak owa informacja jest
dość ciekawa. I jeśli, oh z całą pewnością, czułeś przez ostatni czas
przygnębienie i smutek to teraz powiem śmiało: zapomnij o nich.
Harry wytrzeszczył oczy. Miał zapomnieć o śmierci Syriusza, nie smucić
się? Czy wszyscy oszaleli?!
— Nie zwariowałem, jeśli to teraz miałeś na myśli, a na pewno tak było —
ciągnął, a Harry wzdrygnął się, gdy dyrektor wypowiedział na głos jego myśli. —
Widzisz ten zachód słońca? Niektórym życie właśnie się zakończyło, a wiele z
tych osób było niewinnymi ofiarami Voldemorta. Nie mieli szansy, by przekazać
cokolwiek swoim bliskim — przerwał i spojrzał znacząco na Harry'ego. Nie
wiedział do czego zmierzał dyrektor. Może do tego, kiedy odbędzie się pogrzeb
Syriusza? Albo zostanie uniewinniony pośmiertnie? Tak, o to chodzi
Dumbledore'owi. Prawie w to uwierzył i ta myśl uśmierzyła ból jaki się w nim
rozrósł. Jednak kolejne słowa profesora sprawiły, że stracił już wszelką
nadzieję. — Syriusz nie zostanie pośmiertnie uniewinniony.
— Nic z tego nie rozumiem. — Odezwał się w końcu Harry, czując złość i
nie kryjąc zaskoczenia, że dyrektor czyta mu w myślach. Dlaczego wszyscy go tak
męczą? Czemu nie dadzą mu wreszcie spokoju? Chciał być tylko sam. O nic więcej
nie prosił.
— Oczywiście, że nie. Zastanawiasz się, co mogło się takiego wydarzyć
dobrego, że każę ci porzucić przygnębienie i smutek. Mówiłem ci ostatnim razem
kiedy tu byłeś, że bardzo mało czasu spędziliście z Syriuszem. Odebrano wam szansę,
abyście zostali rodziną — westchnął. — Tak, życie bywa niesprawiedliwe. Jednak
myślę, że teraz postąpiło odwrotnie.
Uśmiechnął się szeroko do oniemiałego Gryfona. Postąpiło odwrotnie? Co
to oznacza?
— Profesorze, co to za informacja? — zapytał powoli, ogłupiały całą
sytuacją.
— Sam zobacz.
Dumbledore podał Harry'emu kawałek pergaminu. Był on zaadresowany do
dyrektora. Drżącymi dłońmi otworzył list. Bał się przeczytać go, nie wiedział
dlaczego, po prostu czuł strach. W głębi serca pragnął, by Syriusz żył, ale to
było niemożliwe. Przecież widział jak upada! Bellatriks go zabiła, ale... czy
to było zaklęcie uśmiercające? Zawahał się na moment. Przypomniał sobie uśmiech
Syriusza, jego radość podczas świąt Bożego Narodzenia...
Zaczął czytać. Od razu poznał pismo swojego byłego nauczyciela, Remusa
Lupina.
Drogi
Albusie!
Nie uwierzysz w to, co się wydarzyło!
Zabraliśmy ciało Syriusza zaraz po tym jak Śmierciożercy wycofywali się.
Deportowaliśmy się do kuchni. Moody wziął jakieś prześcieradło, by przykryć
Łape... I nagle zamarliśmy. Od razu spojrzeliśmy na Syriusza, a on... majaczył!
Aż chciałem krzyczeć ze szczęścia! W tym całym chaosie nie sprawdziliśmy, czy
oddycha. Nie dostał Avadą Kedavrą tylko DRĘTWOTĄ! Mocno oberwał, ale ma się
dobrze. Jest już przytomny i nie może się doczekać zobaczyć Harry'ego.
Przepraszam, że późno informuję, ale Moody
upierał się, by poczekać aż Śmierciożercy nigdzie nie będą się czaić. Baliśmy
się, że będą przechwycać sowy do Hogwartu.
Z
wyrazami szacunku,
Remus
Lupin
Zamarł. Czy to znaczyło, że Syriusz jednak żyje? Tak, oczywiście, że
żył! Ból jaki w sobie nosił nagle zniknął. Zamiast niego pojawiła się
niewyobrażalna radość. Poczuł momentalnie na swojej twarzy gorące łzy. Nie
chciał ich kryć, bo czemu? To były łzy szczęścia. Gdyby miał teraz wyczarować
patronusa to byłby on najsilniejszy w dziejach całego świata czarodziejów!
Przepędziłby wszystkich dementorów jacy istnieli! Spojrzał na Dumbledore'a, a on
tylko szeroko się uśmiechał.
~***~
Wszelkie cierpienie znikło, a nastało szczęście. Nikt tego dnia tak
dobrze nie przeżywał jak Harry Potter. Był tego więcej niż pewny. Wczoraj
jeszcze przeżywał śmierć Syriusza, uważał, że wszyscy wokół niego oszaleli,
uśmiechając się i ciesząc z życia, a dzisiaj? Momentalnie odżył, odzyskał chęć
życia. Energia tak go roznosiła, że wstał w końcu z wygodnego fotela i wyszedł
z wieży Gryffindoru. Zamierzał iść prosto na błonia i cieszyć się pięknym dniem
razem z innymi. Miał nadzieję spotkać tam swoich przyjaciół. Ostatni raz
widział ich wczoraj w pokoju wspólnym. Harry chciał dłużej pospać, a Ron i
Hermiona postanowili po śniadaniu iść na spacer...
Wyszedł jak porażony z gabinetu dyrektora i pobiegł, by zdążyć jeszcze
coś zjeść. Wszedł do Wielkiej Sali, odnajdując wzrokiem przyjaciół. Udał się do
wolnego miejsca między nimi i gdy usiadł, oni od razu zaczęli przyglądać mu się
z zaskoczeniem. To było oczywiste, jeszcze nie wiedzieli o tym, że Syriusz
żyje.
Spojrzał szybko w stronę Minerwy McGonagall. Szeroko się do niego
uśmiechnęła przez ułamek sekundy i wróciła z powrotem do cichej rozmowy z
Hagridem, który wyglądał na bardzo zadowolonego. Pewnie mu właśnie przekazała
tą wspaniałą informację.
Harry także odwzajemnił uśmiech i natychmiast wrócił do towarzystwa
przyjaciół. Minę mieli taką jak on sam, gdy mówił do niego Dumbledore kilka
minut wcześniej. Nałożył coś szybko na talerz i zaczął wsuwać jakby nigdy nic.
Po zjedzeniu niedużej porcji w końcu przemówił:
— W porządku? — zapytał zupełnie obojętnie.
Ron i Hermiona wytrzeszczyli oczy.
—
Eee, o to samo chcieliśmy ciebie zapytać...
— Ja się świetnie czuję Hermiona, wręcz wspaniale! — zawołał z szerokim
uśmiechem.
—
Stary, bo wiesz... Ty się tak cieszysz jakby nic się nie stało, a przecież...
—
Syriusz... no wiesz - przerwała Ronowi Hermiona. — Wybacz, ale on nie był dla
ciebie ważny?
Harry zmarszczył brwi.
—
Co masz na myśli?
—
Chodzi nam oto, że zachowujesz się jakby... Syriusz nie zginął tamtej nocy.
Może chcesz o tym nie myśleć, w porządku, ale przynajmniej...
— ...nie zachowuj się tak, jakby nic się nie stało? — dokończył za nią
Harry.
— Właśnie — potwierdził Ron.
Przez chwilę panowała cisza. Harry nalał sobie soku dyniowego i zaczął
pić. Cały czas przyjaciele patrzyli na niego jak na wariata. Stwierdził, że nie
ma co ich trzymać dłużej w niepewności.
—
Chodźmy już do pokoju wspólnego. Powiem wam czemu ''tak się zachowuje'' —
zaproponował z uśmiechem po czym wstali od stołu i wyszli z Wielkiej Sali.
Udali się pośpiesznie do wieży Gryffindoru, po drodze milcząc i usiedli
w kącie obok okna. Jeszcze nikogo nie było w pokoju wspólnym, ale dla pewności
postanowił mówić ściszonym głosem.
Ron
i Hermiona wpatrywali się w niego jakby oczekiwali na wyrok w Azkabanie.
— Uważam, że nie powinniśmy się przejmować śmiercią Syriusza. Porzuciłem
przygnębienie i smutek. Wy też to zróbcie. — Hermiona miała właśnie zaprotestować,
ale Harry ją wyprzedził. — Zanim cokolwiek powiecie, przeczytajcie ten list. Jest
zaadresowany do Dumbledore'a.
Wyciągnął z kieszeni zawiniątko, które dał mu dyrektor Hogwartu. Jeszcze
przed wyjściem poprosił, aby Harry go spalił. Ron wziął powoli w ręce list i zaczął w myślach czytać
wraz z Hermioną. Oboje już w połowie treści byli w kompletnym szoku. Gdy tylko
oddali mu list, nic nie odrzekli. Za pomocą różdżki Harry spalił szybko kawałek
pergaminu, z którego po chwili nic nie zostało. Stopniowo na twarzach
przyjaciół pojawiał się coraz większy uśmiech i wszyscy zaczęli się śmiać. W
końcu uścisnęli się przyjacielsko i Ron odezwał się.
— Oszalałeś?! Tak długo nas w niepewności trzymać?!
—
Gdyby nie to, że Syriusz jest poszukiwany przez całe Ministerstwo to bym wam
wykrzyczał na całą Wielką Sale, że żyje! — zawołał z radością.
— Nie wierze... Łapa naprawdę żyje... To niesamowita wiadomość, Harry!
Kiedy się z nim zobaczysz? — zapytała rozradowana Hermiona.
— Mocno oberwał, więc jeszcze jakiś czas będzie odpoczywać. Z resztą
pewnie sam napisze.
Wszyscy zaczęli rozmawiać tak jak dawniej – bez żadnego przygnębienia,
jakby nic się nie stało.
Zauważył w końcu nad jeziorem Rona i Hermione w towarzystwie Hagrida. Od
razu do nich podbiegł.
—
Harry! W porząsiu? — zawołał Hagrid. — Słyszałem wczoraj od profesor
McGonagall, że Syr... znaczy się Łapa, jednak żyje. Wspaniała wiadomość! Nie
tak łatwo zabić twojego ojca chrzestnego!
—
To prawda — przyznał. — Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy... Nie mogę się
doczekać!
Nic
ani nikt nie mógł popsuć tego dnia. Radość, w którą dysponował Harry była
niedoopisania. Teraz wyczekiwał tylko listu od Syriusza z datą spotkania.
~***~
Syriusz Black siedział w swoim pokoju przy biurku, pochylony nad
kawałkiem pergaminu. Pisał list do swojego chrześniaka. Wyczekiwał z niecierpliwością
spotkania z nim.
Po chwili usłyszał otwieranie drzwi. Odwrócił się i ujrzał swojego
przyjaciela, Lunatyka.
— Masz gościa — odparł po czym widząc wyraz twarzy Łapy, szybko dodał: —
Nie Harry'ego, spokojnie. Przybył do ciebie Dumbledore.
— Oczywiście, zaraz zejdę — ukazał uśmiech, wracając do listu.
Już jednak go nie pisał. Zastanawiał się jak zareaguje Harry na jego
widok. Ucieszy się tylko, przytuli czy po prostu powie ''cześć''? Najgłupsze
wątpliwości mu przychodziły do głowy. Miał jednak nadzieję, że będzie dobrze.
,,Na pewno się ucieszy.'' pomyślał po czym wstał i zszedł na dół do kuchni. Tam
ujrzał siedzącego z kubkiem kremowego piwa Albusa Dumbledore'a. Przywitał się
ciepło i usiadł na przeciw niego.
— Bardzo się cieszę, że cię widzę, Syriuszu. Powiedziałem wczoraj
Harry'emu, że żyjesz, a właściwie pokazałem mu list od Remusa. Jego radość była
niedoopisania — uśmiechnął się szeroko.
Black poczuł jak łzy napływają mu do oczu.
— Kiedy mogę się z nim zobaczyć?
— Myślę, że niedługo. Zanim to się jednak stanie, musisz pojawić się w
Ministerstwie Magii.
Nastała cisza. Lunatyk i Łapa popatrzyli na siebie jakby zobaczyli
ducha. Po co miał pojawiać się w Ministerstwie? Wiedzą gdzie jest i chcą go
zesłać do Azkabanu? Przecież jakby wiedzieli gdzie przebywa, to by już tam był.
— W Ministerstwie Magii? — odezwał się zaskoczony Lupin.
— Dobrze słyszeliście, w Ministerstwie Magii. — Syriusz chciał wstać,
ale Dumbledore ręką nakazał mu siedzieć po czym roześmiał się — Lepiej zostań
na miejscu. Nie chcę, abyś za chwilę runął na podłogę.
Dla wszystkich, którzy stracili kiedykolwiek nadzieję...
Pierwsza! :-)
OdpowiedzUsuńWięc tak...rozdział mi się bardzo, bardzo, ale to bardzo podoba! Jest super. Trochę mało akcji, ale przecież to dopiero początek! Nie mogą ciągle mieć jakiś misji, itd. ;)
Po co musi iść do Ministerstwa Magii? Czyżby go uniewinniono? A może...skoro ma siedzieć, żeby nie runąć na podłogę...to może będzie uczył w Hogwarcie? (głupia ja, wiem :P). Albo to będzie coś gorszego...nie pozytywnego, ale strasznego...
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział, i życzę morza weny! :*
~AnesBlack
dziękuje Ci bardzo! No... bardzo to istotna informacja będzie, więc niedługo rozdział kolejny. :) mam zamiar na razie wdrożyć powoli w akcję (która na pewno będzie!), więc spokojnie. Zmotywowałaś mnie dziś :)
UsuńPS Czekam nadal na rozdział siódmy u Ciebie! Niecierpliwość mnie zżera od środka co będzie dalej :3
Właśnie sobie przypomniałam, że chyba jeszcze nie skomentowałam :)
OdpowiedzUsuńNa wstępie wspomnę, że kiedyś miałam prawdziwą obsesję na punkcie tej piosenki :)
Ta radość Harry'ego była taka słodka i to dobrze, bo aż mi się poprawił nastrój, a chyba bardzo tego potrzebuję ostatnio :/
Wiem, wiem, wiem! Uniewinniono go, prawda? Powiedz, że tak! Błagam, przecież to stworzy tyle możliwości, ale przede wszystkim jedną! Harry W KOŃCU będzie mógł zamieszkać z Blackiem! I w nosie mam, co sądzi o tym ten stary dziad, Dumbledore (na ogół go lubię, ale denerwował mnie, że tak się wtrącał w sprawy Harry'ego, w końcu to Syriusz był jego chrzestnym!).
Chyba miałam coś jeszcze napisać, ale nie pamiętam :D No nic, do następnego rozdziału :)
I duuużo weny,
EKP
Hahah dziękuje za pozytywną opinię :3
UsuńAaa co się wydarzy w czwartym rozdziale to już niedługo, spokojnie :)
Pozdrawiam i życzę wiele radości! Zero smutków!
Dv.
PS Jak masz jakieś swoje blogi to podeślij linki, chętnie wejdę :)
Kochana,
OdpowiedzUsuńnominowałam cię do LBA — szczegóły znajdziesz tutaj:
https://www.wattpad.com/229414002-happy-ending-lba
EKP
o kurczę! Dziękuje :') ❤
UsuńNo więc tak, nie patrząc już na drobne powtórzenia w tekście, zbyt małą ilość zwrotów akcji to kwintesencją, wielkim uwieńczeniem tego rozdziału jest motyw powrotu Syriusza. Kiedy przeczytałem ten fragment (cały rozdział) kiedy Harry już wie że jego ojciec chrzestny żyje to nie ukrywam znając inną wersję z książki to wzruszyło mnie to :). W piękny sposób opisałaś całą sytuację, bardzo mi się to spodobało. Z niecierpliwością czekam na więcej rozdziałów.
OdpowiedzUsuńCudownie !Świetny rozdział naprawdę, piękny. Sama się strasznie wzruszyłam. Jest tylko drobny błąd : W chwili gdy Harry, Ron oraz Hermiona mają wyjść z sali napisałaś " wstali od stału " zamiast "stołu " ;)
OdpowiedzUsuń