wtorek, 1 marca 2016

Rozdział III: Niemożliwe staje się możliwe


     W pokoju wspólnym Gryffindoru nie było wiele osób. Zdecydowana większość spędzała ostatnie dni szkoły na świeżym powietrzu. Natomiast w bibliotece, jak zawsze widziano dużo uczniów przygotowujących się do SUM'ów i owutemów, tak teraz było pusto. Przez otwarte okno wieży Godryka dochodziły do Harry'ego radosne rozmowy o zakończonych egzaminach. Wszyscy wokół byli szczęśliwy, ale nie Harry. Uczucie, które go ogarniało było o wiele większe od szczęścia. Nie wiedział, czy takie istnieje, ale właśnie tak się czuł. I pomyśleć, że jeszcze dzień wcześniej był przekonany, że jego ojciec chrzestny nie żyje!
     Dumbledore zaraz po powrocie z Ministerstwa Magii rozmawiał z Harrym o tym. Mówił, że Syriusz go kochał, i że nigdy by bezczynnie nie przebywał na Grimmlaud Place 12, gdy jego chrześniakowi groziło niebezpieczeństwo. Słowa Dyrektora trafiły prosto w serce Harry'ego. Ostatnie dni pogrążał się we wspomnieniach. Nie zdążyłem mu wszystkiego powiedzieć, jak bardzo jest dla mnie ważny, jak doceniam wszystko, co dla mnie robi... Powtarzał nieustannie te słowa w duchu wczoraj wieczorem w swoim dormitorium. Zasłonił wcześniej kotary od łóżka, by nikt mu nie przeszkadzał. Czuł w ten czas jak strata Syriusza rozrywała mu brutalnie serce na milion kawałów, jak przeszywa je rozgrzany do białości sztylet, jak zimne ostrze niemiłosiernie tnie jego duszę. Ból, jaki się w nim rozgrywał był nie do zniesienia. Kiedy nikt nie przebywał obok niego to miał ochotę krzyczeć, płakać, śmiać się – wszystko, byle Syriusz żył. Nie mógł wytrzymać myśli, które tłukły się w jego głowie: ,,To moja wina... Gdybym opanował oklumencję... Gdybym posłuchał Hermiony... Nie byłbym w tym durnym Ministerstwie! Syriusz żyłby, nadal się uśmiechał, żartował, przytuliłby jak syna... A teraz już nie wróci.'' Albus Dumbledore powiedział Harry'emu, że nie może się obwiniać, ale on jednak nie potrafił. To, co przeżywał nie życzył nikomu, nawet wrogowi takiemu jak Lord Voldemort. Do tego wszystkiego dochodziła pustka. Czuł się bardziej niż kiedykolwiek samotny, pozbawiony chęci życia. Dlaczego życie jest tak cholernie niesprawiedliwe? Najpierw rodzice, a teraz jego ojciec chrzestny. ,, To okrutne, że ty i Syriusz spędziliście tak mało czasu razem. Brutalne zakończenie tego co powinno być długą i szczęśliwą relacją.'' Kolejne słowa Dyrektora, które plątały się wśród całego chaosu w głowie. Tak, znali się dwa lata, ale tak naprawdę mało kiedy się widzieli. Dziesięć miesięcy w szkole, pozostały czas u Dursley'ów. Właściwie mniej niż dwa miesiące, ponieważ ostatnie tygodnie przed rozpoczęciem nauki był na Grimmlaud Place 12, gdzie głównie pomagał w sprzątaniu domu. Jednak w tamtym momencie nie było już to istotne, właściwie nic się nie liczyło. Harry zastanawiał się tylko, kiedy będzie pogrzeb Syriusza. Ta myśl z bólem przychodziła mu do głowy, ale musiał ją zaakceptować. Musi jakoś żyć dalej mimo rozdartego serca...
     Odsłonił po długim czasie kotary od swojego łóżka. Był sam w dormitorium. Zbliżała się pora kolacji, więc mozolnie udał się do Wielkiej Sali. Idąc korytarzami Hogwartu przez cały czas rozmyślał o wydarzeniach sprzed dwóch dni. Zastanawiał się też jak u Rona i Hermiony. Chciał samotności, ale też ich potrzebował. To jego najlepsi przyjaciele i ufał im. Jednak nie czuł się jeszcze gotowy, by z nimi porozmawiać o nocy w Ministerstwie. Zastanawiał się też jak u reszty przyjaciół, którzy mu towarzyszyli: u Luny, Ginny i Neville'a. Ostatnim razem jak był dziś rano to czuli się lepiej. Był im wdzięczny za to, że zachcieli mu pomóc, ale też przeklinał się w duchu, że ich tak naraził. Mogli przeze mnie zginąć jak Syriusz...
     Był już prawie blisko drzwi od Wielkiej Sali, kiedy zatrzymał go donośny i surowy głos za plecami. Gwałtowanie się odwrócił na słowo ''Potter!''. Odwrócił się i ujrzał śpieszącą w jego kierunku profesor McGonagall. Wyglądała na dość przejętą.
      -—Tak, pani profesor?
      — Potter, masz natychmiast udać się do gabinetu dyrektora. I to szybko. Hasło to dyniowy mus. Z pewnością informacja, którą chce ii przekazać bardzo cię ucieszy.
     ,,A więc coś mnie może ucieszyć?'' pomyślał w duchu jakby to, co mówiła Minerwa McGonagall było niedorzeczne. Chyba tylko to, że Syriusz żyje mogło poprawić znacznie humor Harry'ego. Jednak w głębi serca wiedział, że tak nie będzie. Nie widział sensu, by iść do Dumbledore'a, ale mimo wszystko musiał.
     Bez słowa ruszył w kierunku kamiennego gargulca, kiedy McGonagall zatrzymała go na chwile.
      — Potter, nie bądź taki smętny. Nie wiesz, co cię czeka jeszcze dziś. — Odrzekła krótko po czym odeszła w stronę Wielkiej Sali. Harry mógł przysiąc, że widział w pewnym momencie jak się uśmiecha.
       Stał jeszcze chwilę osłupiały. Ma nie być smętny? Przecież Syriusz nie żyje! Czy ona zdaje sobie sprawę, jak on, Harry Potter, czuje się teraz? Czy ktokolwiek to wie? Niby co ma się wydarzyć, że smutek zamieni się w radość? Voldemort został złapany przez Ministerstwo? Może Bellatriks? Chciał pomścić owej nocy swojego ojca chrzestnego, ale przypomniały mu się jego własne słowa: ,,Myślę, że ojciec nie chciałby, żeby jego przyjaciele zostali mordercami.'' To go powstrzymywało od rzucenia na Śmierciożerczynię zaklęcia Cruciatus. Wiedział, że nie tędy droga. Syriusz nie chciałby, aby Harry ją zabił. Nie pragnąłby, aby jego chrześniak stał się mordercą. Tego był więcej niż pewny.
      Zdał sobie po chwili sprawę, że nadal stoi w tym samym miejscu. Szybko więc ruszył w stronę wieży dyrektora. Jaką informacje ma dla niego profesor Dumbledore? Czy zmieni coś ona? Wątpił w to. Nie miał zamiaru tam iść, ale musiał. W końcu dyrektor na marne by go nie wezwał.
     I nim się obejrzał, był już obok kamiennego gargulca.
      — Dyniowy mus — powiedział bez żadnego przekonania.
      Gargulec przepuścił Gryfona, który zaczął w pośpiechu wspinać się na górę. Gdy stanął przed drzwiami gabinetu zawahał się na chwile. Po raz kolejny miał pokusę, by odwrócić się i odejść. Ta informacja przecież nic nie zmieni. Co mogło być teraz ważniejsze od śmierci Syriusza?
     Nim zdążył cokolwiek zrobić, otworzył mu drzwi Albus Dumbledore. Wyglądał na bardzo zmęczonego, ale – co zaskoczyło Harry'ego – uśmiechał się. Co się dzieje? Z czego się Dumbledore cieszył? Nie było przecież żadnego powodu do tego.
     Dyrektor odsunął się w bok bez słowa i Harry wszedł do środka.
      — Usiądź proszę - poprosił dziwnie spokojnym głosem, siadając za biurkiem.
      — Dziękuje, postoje.
      Dumbledore, który wpatrywał się w feniksa, przeniósł spojrzenie na Harry'ego. Nie było w nim urazy, tylko nadal uśmiechał się, co wydawało się być dla Gryfona nie na miejscu.
      — Nalegam jednak, byś usiadł. Bardzo cię proszę.
      Harry walczył chwile ze sobą i stwierdził, że nie ma co się buntować. Usiadł tam, gdzie zazwyczaj kiedy bywał u dyrektora. Przypomniała mu się wtedy pierwsza wizyta, gdy uczęszczał wtedy na drugim roku w Hogwarcie. Było to po wyjściu z Komnaty Tajemnic. Tak bardzo teraz wydawało mu się odległe to wspomnienie, jakby przeczytał je w jakiejś starej książce. Jednak to nie miało dla niego teraz znaczenia. Czy coś jeszcze miało znaczenie...?
      Dyrektor wpatrywał się w Harry'ego jakby nie wiedział jak ma ową informację przekazać. Przyjrzał mu się za swoich okularów-połówek, po czym spojrzał w stronę okna. Właśnie zachodziło słońce.
      — Wezwałem cię w bardzo ważnej sprawie. Gdyby taka nie była to wiedz, że jadłbyś teraz w Wielkiej Sali. I zapewne ja także. Jednak owa informacja jest dość ciekawa. I jeśli, oh z całą pewnością, czułeś przez ostatni czas przygnębienie i smutek to teraz powiem śmiało: zapomnij o nich.
      Harry wytrzeszczył oczy. Miał zapomnieć o śmierci Syriusza, nie smucić się? Czy wszyscy oszaleli?!
      — Nie zwariowałem, jeśli to teraz miałeś na myśli, a na pewno tak było — ciągnął, a Harry wzdrygnął się, gdy dyrektor wypowiedział na głos jego myśli. — Widzisz ten zachód słońca? Niektórym życie właśnie się zakończyło, a wiele z tych osób było niewinnymi ofiarami Voldemorta. Nie mieli szansy, by przekazać cokolwiek swoim bliskim — przerwał i spojrzał znacząco na Harry'ego. Nie wiedział do czego zmierzał dyrektor. Może do tego, kiedy odbędzie się pogrzeb Syriusza? Albo zostanie uniewinniony pośmiertnie? Tak, o to chodzi Dumbledore'owi. Prawie w to uwierzył i ta myśl uśmierzyła ból jaki się w nim rozrósł. Jednak kolejne słowa profesora sprawiły, że stracił już wszelką nadzieję. — Syriusz nie zostanie pośmiertnie uniewinniony.
      — Nic z tego nie rozumiem. — Odezwał się w końcu Harry, czując złość i nie kryjąc zaskoczenia, że dyrektor czyta mu w myślach. Dlaczego wszyscy go tak męczą? Czemu nie dadzą mu wreszcie spokoju? Chciał być tylko sam. O nic więcej nie prosił.
      — Oczywiście, że nie. Zastanawiasz się, co mogło się takiego wydarzyć dobrego, że każę ci porzucić przygnębienie i smutek. Mówiłem ci ostatnim razem kiedy tu byłeś, że bardzo mało czasu spędziliście z Syriuszem. Odebrano wam szansę, abyście zostali rodziną — westchnął. — Tak, życie bywa niesprawiedliwe. Jednak myślę, że teraz postąpiło odwrotnie.
       Uśmiechnął się szeroko do oniemiałego Gryfona. Postąpiło odwrotnie? Co to oznacza?
      — Profesorze, co to za informacja? — zapytał powoli, ogłupiały całą sytuacją.
      — Sam zobacz.
      Dumbledore podał Harry'emu kawałek pergaminu. Był on zaadresowany do dyrektora. Drżącymi dłońmi otworzył list. Bał się przeczytać go, nie wiedział dlaczego, po prostu czuł strach. W głębi serca pragnął, by Syriusz żył, ale to było niemożliwe. Przecież widział jak upada! Bellatriks go zabiła, ale... czy to było zaklęcie uśmiercające? Zawahał się na moment. Przypomniał sobie uśmiech Syriusza, jego radość podczas świąt Bożego Narodzenia...
     Zaczął czytać. Od razu poznał pismo swojego byłego nauczyciela, Remusa Lupina.
Drogi Albusie!

     Nie uwierzysz w to, co się wydarzyło! Zabraliśmy ciało Syriusza zaraz po tym jak Śmierciożercy wycofywali się. Deportowaliśmy się do kuchni. Moody wziął jakieś prześcieradło, by przykryć Łape... I nagle zamarliśmy. Od razu spojrzeliśmy na Syriusza, a on... majaczył! Aż chciałem krzyczeć ze szczęścia! W tym całym chaosie nie sprawdziliśmy, czy oddycha. Nie dostał Avadą Kedavrą tylko DRĘTWOTĄ! Mocno oberwał, ale ma się dobrze. Jest już przytomny i nie może się doczekać zobaczyć Harry'ego.
     Przepraszam, że późno informuję, ale Moody upierał się, by poczekać aż Śmierciożercy nigdzie nie będą się czaić. Baliśmy się, że będą przechwycać sowy do Hogwartu.
Z wyrazami szacunku,
Remus Lupin

      Zamarł. Czy to znaczyło, że Syriusz jednak żyje? Tak, oczywiście, że żył! Ból jaki w sobie nosił nagle zniknął. Zamiast niego pojawiła się niewyobrażalna radość. Poczuł momentalnie na swojej twarzy gorące łzy. Nie chciał ich kryć, bo czemu? To były łzy szczęścia. Gdyby miał teraz wyczarować patronusa to byłby on najsilniejszy w dziejach całego świata czarodziejów! Przepędziłby wszystkich dementorów jacy istnieli! Spojrzał na Dumbledore'a, a on tylko szeroko się uśmiechał.
~***~ 
     Wszelkie cierpienie znikło, a nastało szczęście. Nikt tego dnia tak dobrze nie przeżywał jak Harry Potter. Był tego więcej niż pewny. Wczoraj jeszcze przeżywał śmierć Syriusza, uważał, że wszyscy wokół niego oszaleli, uśmiechając się i ciesząc z życia, a dzisiaj? Momentalnie odżył, odzyskał chęć życia. Energia tak go roznosiła, że wstał w końcu z wygodnego fotela i wyszedł z wieży Gryffindoru. Zamierzał iść prosto na błonia i cieszyć się pięknym dniem razem z innymi. Miał nadzieję spotkać tam swoich przyjaciół. Ostatni raz widział ich wczoraj w pokoju wspólnym. Harry chciał dłużej pospać, a Ron i Hermiona postanowili po śniadaniu iść na spacer...
     Wyszedł jak porażony z gabinetu dyrektora i pobiegł, by zdążyć jeszcze coś zjeść. Wszedł do Wielkiej Sali, odnajdując wzrokiem przyjaciół. Udał się do wolnego miejsca między nimi i gdy usiadł, oni od razu zaczęli przyglądać mu się z zaskoczeniem. To było oczywiste, jeszcze nie wiedzieli o tym, że Syriusz żyje.
     Spojrzał szybko w stronę Minerwy McGonagall. Szeroko się do niego uśmiechnęła przez ułamek sekundy i wróciła z powrotem do cichej rozmowy z Hagridem, który wyglądał na bardzo zadowolonego. Pewnie mu właśnie przekazała tą wspaniałą informację.
     Harry także odwzajemnił uśmiech i natychmiast wrócił do towarzystwa przyjaciół. Minę mieli taką jak on sam, gdy mówił do niego Dumbledore kilka minut wcześniej. Nałożył coś szybko na talerz i zaczął wsuwać jakby nigdy nic. Po zjedzeniu niedużej porcji w końcu przemówił:
     — W porządku? — zapytał zupełnie obojętnie.
     Ron i Hermiona wytrzeszczyli oczy.
     — Eee, o to samo chcieliśmy ciebie zapytać...
     — Ja się świetnie czuję Hermiona, wręcz wspaniale! — zawołał z szerokim uśmiechem.
     — Stary, bo wiesz... Ty się tak cieszysz jakby nic się nie stało, a przecież...
     — Syriusz... no wiesz - przerwała Ronowi Hermiona. — Wybacz, ale on nie był dla ciebie ważny?
     Harry zmarszczył brwi.
     — Co masz na myśli?
     — Chodzi nam oto, że zachowujesz się jakby... Syriusz nie zginął tamtej nocy. Może chcesz o tym nie myśleć, w porządku, ale przynajmniej...
     — ...nie zachowuj się tak, jakby nic się nie stało? — dokończył za nią Harry.
     — Właśnie — potwierdził Ron.
     Przez chwilę panowała cisza. Harry nalał sobie soku dyniowego i zaczął pić. Cały czas przyjaciele patrzyli na niego jak na wariata. Stwierdził, że nie ma co ich trzymać dłużej w niepewności.
     — Chodźmy już do pokoju wspólnego. Powiem wam czemu ''tak się zachowuje'' — zaproponował z uśmiechem po czym wstali od stołu i wyszli z Wielkiej Sali.
     Udali się pośpiesznie do wieży Gryffindoru, po drodze milcząc i usiedli w kącie obok okna. Jeszcze nikogo nie było w pokoju wspólnym, ale dla pewności postanowił mówić ściszonym głosem.
     Ron i Hermiona wpatrywali się w niego jakby oczekiwali na wyrok w Azkabanie.
     — Uważam, że nie powinniśmy się przejmować śmiercią Syriusza. Porzuciłem przygnębienie i smutek. Wy też to zróbcie. — Hermiona miała właśnie zaprotestować, ale Harry ją wyprzedził. — Zanim cokolwiek powiecie, przeczytajcie ten list. Jest zaadresowany do Dumbledore'a.
     Wyciągnął z kieszeni zawiniątko, które dał mu dyrektor Hogwartu. Jeszcze przed wyjściem poprosił, aby Harry go spalił. Ron wziął  powoli w ręce list i zaczął w myślach czytać wraz z Hermioną. Oboje już w połowie treści byli w kompletnym szoku. Gdy tylko oddali mu list, nic nie odrzekli. Za pomocą różdżki Harry spalił szybko kawałek pergaminu, z którego po chwili nic nie zostało. Stopniowo na twarzach przyjaciół pojawiał się coraz większy uśmiech i wszyscy zaczęli się śmiać. W końcu uścisnęli się przyjacielsko i Ron odezwał się.
     — Oszalałeś?! Tak długo nas w niepewności trzymać?!
     — Gdyby nie to, że Syriusz jest poszukiwany przez całe Ministerstwo to bym wam wykrzyczał na całą Wielką Sale, że żyje! — zawołał z radością.
     — Nie wierze... Łapa naprawdę żyje... To niesamowita wiadomość, Harry! Kiedy się z nim zobaczysz? — zapytała rozradowana Hermiona.
     — Mocno oberwał, więc jeszcze jakiś czas będzie odpoczywać. Z resztą pewnie sam napisze.
     Wszyscy zaczęli rozmawiać tak jak dawniej – bez żadnego przygnębienia, jakby nic się nie stało.

     Zauważył w końcu nad jeziorem Rona i Hermione w towarzystwie Hagrida. Od razu do nich podbiegł.
     — Harry! W porząsiu? — zawołał Hagrid. — Słyszałem wczoraj od profesor McGonagall, że Syr... znaczy się Łapa, jednak żyje. Wspaniała wiadomość! Nie tak łatwo zabić twojego ojca chrzestnego!
     — To prawda — przyznał. — Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy... Nie mogę się doczekać!
     Nic ani nikt nie mógł popsuć tego dnia. Radość, w którą dysponował Harry była niedoopisania. Teraz wyczekiwał tylko listu od Syriusza z datą spotkania.

~***~
     Syriusz Black siedział w swoim pokoju przy biurku, pochylony nad kawałkiem pergaminu. Pisał list do swojego chrześniaka. Wyczekiwał z niecierpliwością spotkania z nim.
     Po chwili usłyszał otwieranie drzwi. Odwrócił się i ujrzał swojego przyjaciela, Lunatyka.
     — Masz gościa — odparł po czym widząc wyraz twarzy Łapy, szybko dodał: — Nie Harry'ego, spokojnie. Przybył do ciebie Dumbledore.
     — Oczywiście, zaraz zejdę — ukazał uśmiech, wracając do listu.
     Już jednak go nie pisał. Zastanawiał się jak zareaguje Harry na jego widok. Ucieszy się tylko, przytuli czy po prostu powie ''cześć''? Najgłupsze wątpliwości mu przychodziły do głowy. Miał jednak nadzieję, że będzie dobrze. ,,Na pewno się ucieszy.'' pomyślał po czym wstał i zszedł na dół do kuchni. Tam ujrzał siedzącego z kubkiem kremowego piwa Albusa Dumbledore'a. Przywitał się ciepło i usiadł na przeciw niego.
     — Bardzo się cieszę, że cię widzę, Syriuszu. Powiedziałem wczoraj Harry'emu, że żyjesz, a właściwie pokazałem mu list od Remusa. Jego radość była niedoopisania — uśmiechnął się szeroko.
     Black poczuł jak łzy napływają mu do oczu.
     — Kiedy mogę się z nim zobaczyć?
     — Myślę, że niedługo. Zanim to się jednak stanie, musisz pojawić się w Ministerstwie Magii.
     Nastała cisza. Lunatyk i Łapa popatrzyli na siebie jakby zobaczyli ducha. Po co miał pojawiać się w Ministerstwie? Wiedzą gdzie jest i chcą go zesłać do Azkabanu? Przecież jakby wiedzieli gdzie przebywa, to by już tam był.
     — W Ministerstwie Magii? — odezwał się zaskoczony Lupin.
     — Dobrze słyszeliście, w Ministerstwie Magii. — Syriusz chciał wstać, ale Dumbledore ręką nakazał mu siedzieć po czym roześmiał się — Lepiej zostań na miejscu. Nie chcę, abyś za chwilę runął na podłogę.

Dla wszystkich, którzy stracili kiedykolwiek nadzieję...

8 komentarzy:

  1. Pierwsza! :-)
    Więc tak...rozdział mi się bardzo, bardzo, ale to bardzo podoba! Jest super. Trochę mało akcji, ale przecież to dopiero początek! Nie mogą ciągle mieć jakiś misji, itd. ;)
    Po co musi iść do Ministerstwa Magii? Czyżby go uniewinniono? A może...skoro ma siedzieć, żeby nie runąć na podłogę...to może będzie uczył w Hogwarcie? (głupia ja, wiem :P). Albo to będzie coś gorszego...nie pozytywnego, ale strasznego...
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział, i życzę morza weny! :*
    ~AnesBlack

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuje Ci bardzo! No... bardzo to istotna informacja będzie, więc niedługo rozdział kolejny. :) mam zamiar na razie wdrożyć powoli w akcję (która na pewno będzie!), więc spokojnie. Zmotywowałaś mnie dziś :)
      PS Czekam nadal na rozdział siódmy u Ciebie! Niecierpliwość mnie zżera od środka co będzie dalej :3

      Usuń
  2. Właśnie sobie przypomniałam, że chyba jeszcze nie skomentowałam :)
    Na wstępie wspomnę, że kiedyś miałam prawdziwą obsesję na punkcie tej piosenki :)
    Ta radość Harry'ego była taka słodka i to dobrze, bo aż mi się poprawił nastrój, a chyba bardzo tego potrzebuję ostatnio :/
    Wiem, wiem, wiem! Uniewinniono go, prawda? Powiedz, że tak! Błagam, przecież to stworzy tyle możliwości, ale przede wszystkim jedną! Harry W KOŃCU będzie mógł zamieszkać z Blackiem! I w nosie mam, co sądzi o tym ten stary dziad, Dumbledore (na ogół go lubię, ale denerwował mnie, że tak się wtrącał w sprawy Harry'ego, w końcu to Syriusz był jego chrzestnym!).
    Chyba miałam coś jeszcze napisać, ale nie pamiętam :D No nic, do następnego rozdziału :)
    I duuużo weny,
    EKP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah dziękuje za pozytywną opinię :3
      Aaa co się wydarzy w czwartym rozdziale to już niedługo, spokojnie :)
      Pozdrawiam i życzę wiele radości! Zero smutków!
      Dv.
      PS Jak masz jakieś swoje blogi to podeślij linki, chętnie wejdę :)

      Usuń
  3. Kochana,
    nominowałam cię do LBA — szczegóły znajdziesz tutaj:
    https://www.wattpad.com/229414002-happy-ending-lba
    EKP

    OdpowiedzUsuń
  4. No więc tak, nie patrząc już na drobne powtórzenia w tekście, zbyt małą ilość zwrotów akcji to kwintesencją, wielkim uwieńczeniem tego rozdziału jest motyw powrotu Syriusza. Kiedy przeczytałem ten fragment (cały rozdział) kiedy Harry już wie że jego ojciec chrzestny żyje to nie ukrywam znając inną wersję z książki to wzruszyło mnie to :). W piękny sposób opisałaś całą sytuację, bardzo mi się to spodobało. Z niecierpliwością czekam na więcej rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudownie !Świetny rozdział naprawdę, piękny. Sama się strasznie wzruszyłam. Jest tylko drobny błąd : W chwili gdy Harry, Ron oraz Hermiona mają wyjść z sali napisałaś " wstali od stału " zamiast "stołu " ;)

    OdpowiedzUsuń