W głowie Syriusza huczało od rzucanych
zaklęć i krzyków, które odbijały się echem od ścian w jednym z pomieszczeń
Ministerstwa Magii. Zaczynała go ogarniać ciemność, a jakiekolwiek dźwięki
walki cichły z każdą sekundą. Czuł tylko paraliżujący ból w klatce piersiowej i
jak osuwa się na zimną posadzkę. Czy on, Syriusz Black, właśnie umarł? Czy za
chwilę ujrzy przed sobą swoich zmarłych przyjaciół, Lily i Jamesa Potterów? Ich
roześmiane twarze, pełne radości i szczęścia? W głębi serca pragnął tego; nie
mógł temu zaprzeczyć. Bardzo za nimi tęsknił, a nie było dnia, by nie myślał o
zacnym huncwocie, Rogaczu, i zaradnej pani perfekt, Lily. Przez te dwanaście
lat w parszywej celi Azkabanu, gdzie słyszał głównie swoje myśli i innych
więźniów, wmawiał sobie, że oni żyją.
To przecież niemożliwe... Oni nie mogli zginąć. Nie zamordował ich
Voldemort. Nie zdradziłem... to Peter!
– tłukł w głowie ten sam monolog niczym jakąś mantrę, która miała go wyrwać z ucisku
niesprawiedliwego życia.
W nim samym kłębiło się tyle żalu, złości,
smutku... Jednak z czasem zaczęło do niego dochodzić, że najwspanialsi ludzie,
których znał i uważał za przyjaciół, zostali zamordowani pewnej październikowej
nocy. Ten dzień był dla wielu wybawieniem z tyranii Czarnego Pana, ale dla
Syriusza przekleństwem, z którego nie potrafił się wyleczyć. Od tamtego
nieszczęsnego wieczoru stał się więźniem własnego umysłu, który w każdej chwili
nawoływał o Lily i Jamesie. Nie potrafił już normalnie funkcjonować, gdy
dotarło do niego, że przyjaciele zginęli. Zdał sobie z tego sprawę, kiedy
dowiedział się o próbie uratowana przez Harry'ego właśnie jego, Syriusza
Blacka. Poczuł wtedy jak bardzo kocha chrześniaka, mimo to, że wcześniej nie potrafił na niego
patrzeć. Tak, wtedy już wiedział, że Harry jest dla niego ważny, ale też to, że
nie jest Jamesem, co by znaczyło tylko jedno – został uśmiercony razem z rudowłosą.
Co mogło być gorszego? Być skazańcem we
własnym domu... Nienajgorsze, ale jedno z fatalnych faktów. Oczywiście, jeśli
można nazwać domem miejsce, które się nienawidzi ze szczerym sercem i gdzie
wychowywała cię zdegenerowana, 'kochana' rodzinka, próbująca ci wpoić przez
całe młode życie, że czysta krew jest twoją chlubą, a brudna to ta, którą
należy wytępić. Właściwie to nie czuł się jak ''zwykły więzień'', ale jak ktoś,
kto popełnił najgorsze przestępstwa, jakie były tylko możliwe, gdzie teraz Łapa
miał odbywać do końca swojego nędznego życia wyrok. I jak tu nie myśleć o
odejściu z tego świata? Jak nie wracać do tych czasów, gdzie był szczęśliwy?
Dla kogo ma przecież żyć? Czy był ktokolwiek, kto jeszcze pamiętał o tym
głośnym huncwocie, Syriuszu Blacku? Nie, wszyscy zostali zamordowani. Jednak
mimo wszystko dwie osoby żyły i były dla niego tak ważne, że szczęście w nim
kiełkowało niczym nowo posadzona roślina w ziemi - Remus Lupin, jego najlepszy
przyjaciel i Harry, syn Potterów. Chłopiec nie miał nikogo poza Łapą. Młody
Gryfon wychowywał się przecież u najgorszych mugoli na świecie! A Remus dopiero
co odzyskał przyjaciela dwa lata temu...
Nie, Syriusz nie może się poddać. Musi być
dla Harry'ego jak ojciec, jak James, którego nie zdążył poznać. Ponad to
wspierać go w jego decyzjach. Tak, Syriusz nie może ich zostawić samych.
Musisz walczyć...
Nie możesz się poddać...
Masz dla kogo żyć...
Jakby z oddali dochodził do niego męski
głos pełen troski. Nie mógł sobie przypomnieć do kogo należy, ale był mu bardzo
znany.
Jesteś ważny dla mnie i Harry'ego...
Coraz wyraźniej słyszał ten głos i po
chwili go rozpoznał. To był jego przyjaciel, Remus Lupin. Siedział na krześle
obok łóżka i pochylał się odrobinę nad swoim przyjacielem.
Syriusz otworzył powoli oczy i natychmiast
oślepiło go światło z okna. Mrugnął parę razy i gdy odzyskał wzrok na tyle, by
rozpoznać Lunatyka, przemówił słabym głosem.
— To sen czy żyje?
Lupin
ukazał delikatny uśmiech. Ogrom zmęczenia na jego twarzy rażąco rzucał się w
oczy. Musiał przy nim czuwać dość długo.
—
Żyjesz, ale mało brakowało, a byś wpadł za zasłonę kamiennego łuku. Miałeś
wiele szczęścia. — Odpowiedział, wpatrując się w podłogę. Nadal przed oczami
miał obraz nieprzytomnego przyjaciela, który wydawał mu się wtedy martwy.
Syriusz doskonale zdawał sobie z tego sprawę, co musiał czuć. A ta myśl go
zabolała nie tam, gdzie przyjął zaklęcia, a głębiej – w sercu.
— A
ty, Lunatyku? Jak z tobą?
— Ze mną w porządku. Tylko kilka zadrapań.
— Ukazał na szyi pojedyncze skaleczenia.
Syriusz usiadł powoli, łapiąc się za
klatkę piersiową. Na momencie poczuł przeszywający ból.
— Lepiej leż jeszcze. Mocno oberwałeś od
swojej kuzynki. — Odparł, kładąc z powrotem Blacka.
Posłusznie ułożył się wygodnie,
przywołując ostatnie obrazy jakie zapamiętał – Ministerstwo Magii, Harry i jego
przyjaciele, walka, Bellatriks, drętwota... koniec. Obraz w jego głowie urwał
się tak gwałtownie, że w tamtej chwili nie mógł ustalić kogo lub co, jako
ostatnie ujrzał.
— Ano, Bella. No tak, pamiętam —
uśmiechnął się lekko. — Jest pewnie zawiedziona, że nie uśmierciła zdrajcy
krwi. Taka wspaniała okazja!
— Owszem, teraz wie, że nie łatwo cię zabić,
Łapo — zaśmiał się cicho.
— O tak. Teraz zdaje sobie sprawę z kim ma
do czynienia. — Uśmiechnął się, lecz tylko na chwilę, bowiem zniknął on nagle z
jego twarzy. — Remusie, gdzie jest Harry?!
— Jest bezpieczny, spokojnie! —
Odpowiedział szybko i pomógł Łapie drugi raz się położyć. — Wszyscy przeżyli, a
uczniowie aktualnie są w skrzydle szpitalnym, ale wyjdą z tego. Nie mają żadnych
poważniejszych ran, więc...
— Ale co z Harrym? Coś mu się stało? Gdzie
teraz jest? Lunatyku, ja...
— Uspokój się - przerwał mu łagodnie. —
Jest w Hogwarcie. Na razie słaby, ale na tyle silny, by nie być pod opieką
medyczną. Zobaczysz się z nim jak obaj nabierzecie sił, więc się tak nie
denerwuj. Opowiem ci wszystko później. — Dodał pokrzepiająco po czym wstał i
zasłonił okno. - Teraz się prześpij. Jedną nogą byłeś w grobie, Łapo.
Syriusz miał już odpowiedzieć, ale się
rozmyślił. Ufał Remusowi i wiedział, że mówi prawdę. Skoro mówi, że z Harrym
jest dobrze to tak na pewno jest, pomyślał w duchu.
Wraz z zasłonięciem okna zrobiło się
ciemno, a Lupin wyszedł. Syriusz zaczął wsłuchiwać się w otaczającą go ciszę.
Teraz dopiero poczuł jak bardzo jest zmęczony. Zastanawiał się, czy Harry dałby
sobie radę, gdyby go zabrakło i jak bardzo by zranił swoją śmiercią
chrześniaka. Ale na szczęście żyję. Będę nadal ojcem chrzestnym! Tak, mógł
dalej być dla Harry'ego ważną osobą w jego życiu.
W tamtej chwili oczekiwał tylko spotkania
z chrześniakiem. Jednak musiało ono poczekać, bowiem Syriusz opadał z sił. I
czy chciał czy nie, zmęczenie wygrało, i po chwili zapadł w głęboki sen.
~***~
Świt jeszcze nie nadszedł, gdy Syriusz
otworzył oczy. Nadal panowała wokół cisza. Musiał sobie przypomnieć ostatnie
wydarzenia i jeszcze raz przeanalizować dla pewności. Dlaczego leży w swoim
pokoju? Jest tak, ponieważ oberwał w ministerstwie. Od kogo? No tak, od
Bellatriks. I... Remus Lupin, jego przyjaciel, jeden z huncwotów. Był przy tym,
gdy prawie zginął. Przypomniał sobie, że zanim ogarnęła go ciemność, zobaczył w
ułamku sekundy przerażenie na twarzy Lunatyka, które mówiło: ,,Tylko nie bądź
martwy''. Black zawsze mógł na niego liczyć w jakiejkolwiek sytuacji, mimo że
najbardziej zwierzał się Jamesowi, człowiekowi z wiecznym bałaganem na włosach
i przekrzywionymi okrągłymi okularami.
Uśmiechnął się smutno na myśl o nim. Rogacz,
którego już nie było przez zdradę przyjaciela... W dodatku jednego z huncwotów
- Petera. Owszem, zawsze krył się w cieniu reszty towarzyszy, ale to nigdy nie
znaczyło, że nie był huncwotem. Wszyscy traktowali się jak rodzina, a każdy
gotowy, by umrzeć za siebie niż zdradzić. Oczywiście nie można było już od
dawna liczyć Petera, gdyż ten chciał ratować własną skórę. Został zwykłym
tchórzem. Człowiekiem, który był obdarowany prawdziwymi przyjaciółmi., a
zatracił ten dar. Stał się istotą bez cienia honoru i lojalności. James i Lily
zginęli za jego sprawą. Gdyby nie on to Voldemort nie dowiedziałby się o ich
schronieniu i nie zabiłby tego feralnego, październikowego wieczoru, a Harry
miałby rodziców, wspaniały dom, dzieciństwo... Choć, czy z drugiej strony to
nie jego, Syriusza, wina? Przecież gdyby nie namówił przyjaciół, by Strażnikiem
Tajemnicy został Peter, a on sam, to by żyli; nie pozbawiłby Harry'ego szansy
poznania rodziców.
Łapa zakrył twarz dłońmi. Ja nie chciałem,
by tak się wszystko potoczyło, pomyślał, szybko oddychając. Jednak co by było,
gdyby Voldemort nie rzucił Avada Kedavra na małego Pottera? Przecież by nadal
działał... Ile by jeszcze czarodziejów zostało zamordowanych? Czy Syriusz
mógłby pomyśleć, że śmierć Lily i Jamesa, a w ostateczności zaklęcie
niewybaczalne na Harry'ego, było czymś koniecznym, co musiało się wydarzyć, aby
świat stał się lepszy? To znaczy, że aby stało się dobro to musiałoby wydarzyć
się trochę zła? Poświęcenia niewinnych, aby reszta mogła żyć... Nie, Syriusz nie
mógł dopuścić do siebie tych myśli. Nie chciał w nie wierzyć, bo niby po co
przelana krew za niewinnych? Dla większego dobra? To bez sensu. Zupełnie mu to
nie pasowało. Cokolwiek by teraz rozmyślał - biegu zdarzeń to nie zmieni. Nie
przywróci to życia wielu czarodziejów. Było za późno. Musiał zacząć żyć tu i
teraz. Syriusz zrobi wszystko, by być oparciem dla chrześniaka i jeszcze
lepszym przyjacielem dla Remusa. Czuł w sercu, że otrzymał drugą szansę, której
zmarnować nie mógł. I miał zamiar ją dobrze wykorzystać.
Uśmiechnął się w duchu. Nikogo teraz nie
zawiodę, pomyślał po czym z trudem usiadł na łóżku. Ból w jego klatce
piersiowej zmniejszył się, co ułatwiło mu wstanie i wyjście z pokoju.
Powoli schodził na dół, trzymając się za
serce i gdy przekroczył próg kuchni ujrzał Lunatyka, rozmawiającego z Alastorem
Moodym. Nienawidził tego miejsca, jednak było ono kwaterą główną Zakonu
Feniksa. Mimo wszystko to bezpieczny dom.
Syriusz nie wiele już myśląc, usiadł po
lewej stronie Remusa, a ten uśmiechnął się do niego.
— Jak się czujesz? — Zapytał, popijając
gorący kubek herbaty i podając Blackowi drugi.
— Lepiej niż ostatnimi czasy - zaśmiał
się. — A ty jak, Moody?
— Do przeżycia. — Odrzekł posępnie,
przyglądając się niespokojnie Syriuszowi. — A ty Łapa następnym razem będziesz
miał porażenie całego ciała... Kompletnie zdurniałeś na starość! Pojawić się w
samym Ministerstwie, dać się prawie zabić i to na oczach chłopaka, dla którego
jesteś ważny! - Widząc jak Syriusz otwiera szybko usta, dodał: - Rozumiem, że
chciałeś go ratować, ale ryzykując własnym życiem...
— Kocham Harry'ego i nigdy nie będę
siedzieć bezczynnie, gdy w tym czasie ktoś może go zabić — przerwał mu ze
złością. Jak może tak mówić? To przecież oczywiste, że nikt by na jego miejscu
nie został na Grimmlaud Place 12.
— Łapo, chodzi o to, że Harry myślał, że
nie żyjesz — odezwał się Lupin. — Dumbledore na początku też. Nie było czasu,
aby ich poinformować o pomyłce, ponieważ zaatakował Voldemort, a sam Harry
ścigał Bellatriks... Dopiero później Dumbledore otrzymał sowę, dokładnie
wczoraj w południe. Byłeś nieprzytomny przez dwa dni.
Syriusza jakby coś uderzyło. Harry myślał,
że nie żyje? Straciłby kolejną osobę... Zrozumiał w tej chwili Remusa i
Moody'ego. Gdyby zginął to zraniłby chrześniaka. Jak bardzo? Pewnie dość, by
porządnie zabolało. Wiedział, że Harry go kocha jak on i jego. Przypominał mu
Jamesa, owszem, ale wiedział, że to nie on. Zginął czternaście lat temu razem z
Lily. Już to sobie uświadamiał, a prawda dopiero wtedy boleśnie ściskała jego
serce. Jednak mimo to miał teraz tylko jeden cel – zobaczyć się z
chrześniakiem.
— Co oznacza, że ścigał Bellatriks? — zapytał
po chwili namysłu.
Alastor odchrząknął.
— Chciał ją zabić, wymierzyć sprawiedliwość
za twoją śmierć.
Syriusz przełknął głośno ślinę na słowa
Remusa.
— Nie zrobił tego. Nawet nie rzucił klątwy
Cruciatus — podsumował ze spokojem Moody.
Blacka przeszła ulga. Z jednej strony był
wzruszony, że chrześniak do tego stopnia ceni swojego ojca chrzestnego, lecz z
drugiej ucieszył się, że nie dopuścił się do przekroczenia granicy.
Przyjaciele opowiedzieli mu o dalszych
wydarzeniach ze wszystkimi szczegółami, czyli o ucieczcie Śmierciożerców, walce
Dumbledore'a z Czarnym Panem oraz atak na Pottera, a później o aktualnych
wiadomościach ze świata czarodziejów. Wszystkiego wysłuchiwał z uwagą, od czasu
do czasu komentując lub zadając pytania, mając nadzieję, że jeszcze później
Harry mu opowie o całym wydarzeniu.
Syriusz nie był pewny na jak długo ma tą
drugą szansę, ale jednego na pewno - kolejnej nie będzie, a tej nie zmarnuje.
Dla każdego, który za kimś tęskni
--------------------------------------------------------------------------------
Rozdział pierwszy o Syriuszu Blacku! Żyje on, yeah! Jak potoczą się jego losy? Oczekujcie kolejnych rozdziałów!
Pozdrawiam,
Dolce Veneziana
Popracuj nad zapisem dialogów i myśli bohaterów. Przewinęło mi się kilka potknięć językowych, ale poza tym było okej, tak sądzę. Choć bardzo krótko. Za to poruszyłaś temat, który nurtuje mnie od bardzo dawna - co gdyby Syriusz jednak nie umarł tamtej nocy?
OdpowiedzUsuńDziękuję, że piszesz i że mogę to czytać :)
Dużo ćwicz, a z pewnością wyjdziesz na prostą z błędami ;)
Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na nowy rozdział :)
EKP
Dziękuje Ci bardzo za ukazanie błędów! W wolnym czasie poprawię i przejmuję do siebie szczerze twoją uwagę. Będę na pewno ćwiczyć. :)
UsuńPozdrawiam!
To zacznijmy tak... Syriusz jest moją ulubioną postacią i od razu, gdy zobaczyłam ma fb link do tego opowiadania, postanowiłam wejść. Nie widziałam jeszcze takiego blogu, więc jestem bardzo pozytywnie zaskoczona ;) Piszesz bardzo ciekawie i rozbudowanie. Tylko jedna uwaga, w jednym miejscu występowało bardzo dużo powtórzeń. Staraj się unikać tego i zastępować słowa synonimami ;) Z własnego doświedczenia wiem, że to nie jest łatwe, ale tekst staje się przez to profesjonalniejszy ;) Czekam na kolejne rozdziały :) Życzę weny i pozdrawiam bardzo serdecznie ;)
OdpowiedzUsuńDziękuje za twoją opinię! Będę pamiętać przy następnym rozdziale i na przyszłość. Pozdrawiam! :)
UsuńA tak przy okazji, zapraszam na mojego bloga ;) http://przez-hogwart-z-huncwotami.blog.pl/
OdpowiedzUsuńHej! Trafiłam na Twojego bloga przez facebooka, i...pierwszy rozdział jest świetny! Zawsze się zastanawiałam co by było gdyby Syriusz jednak wtedy przeżył...mam nadzieję, że dalsze rozdziały będą tak samo dobre jak ten.
OdpowiedzUsuńA gdybyś chciała zerknąć na mojego bloga, i go ocenić - byłabym bardzo wdzięczna <3
http://roseskylarriddle.blogspot.com
Czytam twojego bloga o czekam na rozdziały :)
UsuńDziękuje za twoją motywującą opinię! Dziś lub jutro rozdział będzie. Pozdrawiam! ☺
Wow ! Wciąga od pierwszego zdania, masz talent. Wiem już co będę robić jutro xD Ja chciałabym przy okazji zaprosić cię do mnie, jak na razie nie długi prolog. Niestety dopiero co rozwijam się i może to nie przykuć zbyt wielkiej uwag. No zapewne jesteś też starsza o dobre 4-5 lat. Ale nie zaszkodzi spróbować - http://ekroidkadrugaja.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńHahah dziękuje Ci bardzo! Pierwsze rozdziały są z błędami, so 😂 a ja bardzo chętnie czytam nowe blogi/opowiadania! Z chęcią wpadnę w wolnym czasie 😄
UsuńPozdrawiam, Dv.
Właśnie trafiłam na twojego bloga i jestem zachwycona. Lecę czytać dalej
OdpowiedzUsuń